Ambitnego rapu w Polsce za mało, to po pierwsze
Mój styl otworzy wam głowy na to #Hannibal Lecter
Oni są tu rzadko, śmieszni jak błazen, ty z każdym wersem
Poczuj ten patos, dobrze ci radzę #Hugon Winchester
Moje wersy są tak ostre, że brakuje skali Scolville'a
Każdy Laik wie, że to proste, pieprz to #Kapsaicyna
Kto chce omamić mnie ciosem dostanie nagrodę a finał
Będzie taki że ma problem, bo to była nagroda Darwina
I mam w planach tu zamach jak w stanach, odpalam bombę
W Polsce ten alarm roprawia się z tymi co mają problem
To nie banał czy marazm, ludzie co przećpają wszystkie drobne
Bo zjawiam się jak batman, nie tylko gdzie grają chłystki za forsę
Bo gdy wchodzę na bit budzi się we mnie bestia jak wszystkie zła
To dla mnie pestka choć z reguły jestem z ludzi #Mr. Hyde
I wciąż idę tam, ciągle przed siebie, uwierz, to oczywiste
Choć im dalej pod górę tym trudniej, a drogi często są mgliste
Ty wiesz że, jeszcze tę scenę rozpieprze, bo najlepsze jest wciąż przede mną
Tym wersem piszę wiersze, choć nie nazywam tego poezja
Leszczom wreszcie mordę pewnie zamknę, no jasne
Bo jesteśmy na dachu, a z wrażenia szczena im opada na parter
Dla niektórych to marne, ich horyzontem jest osiedle
Oni wciąż myślą, że tak jest fajnie, a my widzimy tego efekt
A nawet defekt, bo ambicją nadal nie grzeszą
A przecież inteligencja to dla nich wada dla innych nawet przesąd
I tak kolejny swój miesiąc, ustawka z kolegami pod starym blokiem
Bójki, dragi i alkohol, a matka znów z podbitym okiem
Ojciec kolejny tydzień z narzeczoną, czterdzieści procent
Ciągła pogoń dnia za nocą, i kolejnego roku za rokiem
W polskim rapie wciąż ambicji szukam i jak Pezet spadam
Bo ich każde wersy przelane na papier opierają się na schematach
Dla mnie to farsa, dla nich kolejne hajsu porcję
Bo chcąc nadal się z rapu utrzymać dają nam po prostu cokolwiek
Pudełko opakowane w folię, podobno rap oparty na faktach
Nie mają dla nas nic nowego w ogóle, nowa jest tylko okładka
Zmienione tytuły kawałków, chociaż treść ta sama
Wykluły się nowe idee, jedna z nich to hajs sie zgadza
Niby nie mam nic przeciwko temu, z czegoś żyć trzeba
Ale tutaj gdy pieniądze idą w górę oni staczają się do zera
Muzyka jest moją weną nie chcę z tego ani grosza
Będę żyć z czego innego, ale rap wciąż będę kochał
I będę mu wierny, chociaż zdradza mnie na każdym kroku
Kolejne fałszywe ofermy, które uważają się za bogów
To coraz częstsze zjawisko widzę w nich gotowy produkt
Mający zebrać publiczność, tylko gimnazjalnego pokroju
Pseudo gangsterzy, nie mający chyba już nic w głowie
Każdy z trudem by uwierzył, że zjada ich diskopolowiec
To nie nowe, coraz częstsze marketingowe chwyty
Lecz ulec im tylko może typ człowieka hipokryty
Ostatnio bardzo modne stały się kopie raperów ze stanów
Ich pomysły wykradzione i wmuszone w swoich fanów
Tłumacz się inspiracjami, choć i tak jesteś do niczego
Nie jesteś w stanie mnie omamić, tak samo jak twoje alter ego
Przykład również do kolejnego, gadaj że masz świetne skille
Wielokrotne ze słownika upychane do swych linijek
Wszystko brzmi bez sensu, liryką jest co najwyżej nikłą
Ty stosuj to do każdych wersów i nazywaj to dobrą techniką
To jeszcze nie diss, ale domyślcie się o kim tu mowa
Kto swój rap pochował a kto zmienił muzykę na towar
Mój styl otworzy wam głowy na to #Hannibal Lecter
Oni są tu rzadko, śmieszni jak błazen, ty z każdym wersem
Poczuj ten patos, dobrze ci radzę #Hugon Winchester
Moje wersy są tak ostre, że brakuje skali Scolville'a
Każdy Laik wie, że to proste, pieprz to #Kapsaicyna
Kto chce omamić mnie ciosem dostanie nagrodę a finał
Będzie taki że ma problem, bo to była nagroda Darwina
I mam w planach tu zamach jak w stanach, odpalam bombę
W Polsce ten alarm roprawia się z tymi co mają problem
To nie banał czy marazm, ludzie co przećpają wszystkie drobne
Bo zjawiam się jak batman, nie tylko gdzie grają chłystki za forsę
Bo gdy wchodzę na bit budzi się we mnie bestia jak wszystkie zła
To dla mnie pestka choć z reguły jestem z ludzi #Mr. Hyde
I wciąż idę tam, ciągle przed siebie, uwierz, to oczywiste
Choć im dalej pod górę tym trudniej, a drogi często są mgliste
Ty wiesz że, jeszcze tę scenę rozpieprze, bo najlepsze jest wciąż przede mną
Tym wersem piszę wiersze, choć nie nazywam tego poezja
Leszczom wreszcie mordę pewnie zamknę, no jasne
Bo jesteśmy na dachu, a z wrażenia szczena im opada na parter
Dla niektórych to marne, ich horyzontem jest osiedle
Oni wciąż myślą, że tak jest fajnie, a my widzimy tego efekt
A nawet defekt, bo ambicją nadal nie grzeszą
A przecież inteligencja to dla nich wada dla innych nawet przesąd
I tak kolejny swój miesiąc, ustawka z kolegami pod starym blokiem
Bójki, dragi i alkohol, a matka znów z podbitym okiem
Ojciec kolejny tydzień z narzeczoną, czterdzieści procent
Ciągła pogoń dnia za nocą, i kolejnego roku za rokiem
W polskim rapie wciąż ambicji szukam i jak Pezet spadam
Bo ich każde wersy przelane na papier opierają się na schematach
Dla mnie to farsa, dla nich kolejne hajsu porcję
Bo chcąc nadal się z rapu utrzymać dają nam po prostu cokolwiek
Pudełko opakowane w folię, podobno rap oparty na faktach
Nie mają dla nas nic nowego w ogóle, nowa jest tylko okładka
Zmienione tytuły kawałków, chociaż treść ta sama
Wykluły się nowe idee, jedna z nich to hajs sie zgadza
Niby nie mam nic przeciwko temu, z czegoś żyć trzeba
Ale tutaj gdy pieniądze idą w górę oni staczają się do zera
Muzyka jest moją weną nie chcę z tego ani grosza
Będę żyć z czego innego, ale rap wciąż będę kochał
I będę mu wierny, chociaż zdradza mnie na każdym kroku
Kolejne fałszywe ofermy, które uważają się za bogów
To coraz częstsze zjawisko widzę w nich gotowy produkt
Mający zebrać publiczność, tylko gimnazjalnego pokroju
Pseudo gangsterzy, nie mający chyba już nic w głowie
Każdy z trudem by uwierzył, że zjada ich diskopolowiec
To nie nowe, coraz częstsze marketingowe chwyty
Lecz ulec im tylko może typ człowieka hipokryty
Ostatnio bardzo modne stały się kopie raperów ze stanów
Ich pomysły wykradzione i wmuszone w swoich fanów
Tłumacz się inspiracjami, choć i tak jesteś do niczego
Nie jesteś w stanie mnie omamić, tak samo jak twoje alter ego
Przykład również do kolejnego, gadaj że masz świetne skille
Wielokrotne ze słownika upychane do swych linijek
Wszystko brzmi bez sensu, liryką jest co najwyżej nikłą
Ty stosuj to do każdych wersów i nazywaj to dobrą techniką
To jeszcze nie diss, ale domyślcie się o kim tu mowa
Kto swój rap pochował a kto zmienił muzykę na towar
( Dan (PL) )
www.ChordsAZ.com