Song: Inwazja na rap 100 linijek szaleństwa 2
Viewed: 9 - Published at: 3 years ago
Artist: Eripe
Year: 2012Viewed: 9 - Published at: 3 years ago
[Intro]
I am Hip-Hop. I am the physical embodiment of that word and so when that word is being disrespected - you dissin' me
Posłuchaj
[Zwrotka 1]
Moi ludzie mówią mi, żebym diss tu nagrał
Pełna pizd ta rapgra, byle szczyl ma majka
I sapie, rapuje o rapie, albo że znowu ma zwałę
Chuj to kogo boli, kurwa, jebany pedale
Brzydzę się tym środowiskiem, pierdolę raperów
Jestem tu, żeby nagrywać tracki, nie szukam kolegów
Wojownicy ulicy wożą się na plecach ziomków
Na tej szachownicy się nie liczy kto ma ile pionków
Ale, kurwa, jak gra w to I co ma w sobie
Chuj z prawdą, to epitafium na twoim grobie
Zrobię to tak jak nie zrobił tego nikt
Żeby każdy się bał, że to jest na niego diss
Będę dawał z siebie wszystko, aż nie zostanie mi nic
Mam się prosić o uwagę? No to, kurwa, bitch, please
Chciałeś z buta wjeżdżać? Żebyś w kalendarz nie kopnął
I nie zapomnij mi napisać czyją jestem kopią
Żebym znalazł i zabił, wpadł z kolegami
Nasrał do mordy i spuścił gówno łzami
Sprawy załatwiane twarzą w twarz to już przeszłość
Dzisiaj beefy rozwiązuje się facebook to facebook
Dzieciaki chcą brać przykład, idole chcą brać hajs
A rapgra już przywykła, że każdy chce jej kraść
Ja na przykład pierdolę to, śmieję się w japę światu
Gdy za drobne zabijają się ci męczennicy rapu
Zrzucam bomby na scenę, patrzę jak płonie
Niech wacków cierpienie tu podnieca ogień
Tu masz wszystko na pokaz, nie liczą się teksty
Choć gdy forma chujowa nie da się słuchać treści
To do horrorcore’owców, co plują do majka wiecznie
Gdyby Gordy to usłyszał to by wpadł w anoreksję
Rap ciągle smutny, szuka pocieszenia w klubach
Sto pięćdziesiąt tracków o tym jak kogoś rzuciła dupa
Albo że leje się wóda, dziwki łase na trójkąty
Kreski nie smakują już jak w tysiąc czterysta dziesiątym
Www.słownikrymów.com drogą do sukcesu
Popiątne, poszóstne, szkoda, że bez sensu
Po chuj to komu jak głowa sama kiwa się w rytm
A jak wdupcysz parę kółek to wystarczy ci sam bit
Nie ma co się starać, dobre wersy nie są w cenie
Chyba każdy woli słuchać kogoś głupszego od siebie
Podziemie jebie mainstream, ale to dalej bez sensu
Większość jara się gównem, byle w błyszczącym pudełku
Nie broń się, że to twój gust, że masz prawo, bla bla
Słuchasz tego, bo wszyscy tak robią, taka prawda
Sram na zdanie większości, większość to idioci
Mam farta, nie jestem sam, wkurwienie nas jednoczy
To walka a celem rap, niech każdy wack się poci
Daj majka, a każdy punch wymierzę w nich jak pocisk
Stoję po uszy w bagnie, widzę scenariusze czarne
Cała scena ruszy na mnie, myśli, że zagłuszy prawdę
Za chuj, będę walił bez ściemy, by oniemieli
Zasnęli wkurwieni, gdy im to spali sound systemy
Sam czy z ekipą, jest tutaj paru chłopaków
Którym w twarz byś nie powiedział, że w Krakowie nie ma rapu
Nie ma rapu, nie ma hajsu, nie ma kurwa nic
Tylko smutne pierdolenie położone na bit
Ktoś mnie pyta, czy znam typa, co wydał legalnie CD
Sorry, nie znam, bo nie słucham chujowej muzyki
Na melanżach dla beki leci niejedna znana ksywka
Ktoś kiedyś o tym nawijał – karma to dziwka
Dawno już przestały liczyć się skille na majku
Mam niewyjściową mordę, więc nie podpiszę kontraktu
Wkurwię się jak Vinnie Paz to sam wytwórnię założę
Będę dokładał płyty do półlitrówki Krajowej
Jak Frank Stacks mówię, że rap jest żartem wciąż
Ale tym bardziej lubię go, no bo beki mam nigdy dość
Weź to nastaw sobie, puść blanta w obieg
Niech się banda dowie kto wziął majka w dłonie I płonie
Jak jebany Ghost Rider stos kartek, głos w gardle
Wciąż gaśnie, choć dla mnie to właśnie coś warte
Każdy mój wers jak jebany cios w czaszkę
Bądź w pogardzie, poddaj się, bo zgaśniesz
Mówili mi, że nie mam techniki I flow marne
Doszkolę tych nieudaczników; Coach Carter
Nie mam fajnych refrenów ani głosu jak Kiepura
Czasem brakuje mi tlenu jakbym pił denaturat
Ale wersy robią swoje, kopią po głowie
To szybki kurs jak zrobić tracheotomię
Nie chcą mnie na featy, bo pozjadam im płyty
Ukradnę słuchaczy z łatwością z jaką kradnę bity
Paru typów po nielegalach miało podbijać kraj
Wypłynęli, okazali się słabi; Kimbo Slice
Kiedy słuchałem ich płyt miałem ciary na plecach
Legal tak ich wykastrował, że do teraz nie dowierzam
Jebać poklask mas, pokaż twarz
Udowodnij, że godność masz, choćbyś został sam
A nie tanie pierdolenie jak to źle jest I ciężko
Obchodzi mnie to tyle co tęcza ślepe dziecko
Pierdolę wasze opinie, robię swoje, chłopaku
Śmiało możesz mówić mi Mario Balotelli rapu
Nie mam nic do ukrycia, nic do udowodnienia
Nic do stracenia, ale mam coś do powiedzenia
Więc słuchaj I zamknij mordę jak mówię
Albo odwróć wzrok jak Jagiełło na stówie
Mam dla ciebie numer jeśli teraz jesteś smutny
Gravediggaz „6 Feet Deep”, track ósmy
Sto wersów znów, kończę pierdolić, ziomek
Jeśli któryś cię uraził to znaczy, że był o tobie[Tekst - Rap Genius Polska]
I am Hip-Hop. I am the physical embodiment of that word and so when that word is being disrespected - you dissin' me
Posłuchaj
[Zwrotka 1]
Moi ludzie mówią mi, żebym diss tu nagrał
Pełna pizd ta rapgra, byle szczyl ma majka
I sapie, rapuje o rapie, albo że znowu ma zwałę
Chuj to kogo boli, kurwa, jebany pedale
Brzydzę się tym środowiskiem, pierdolę raperów
Jestem tu, żeby nagrywać tracki, nie szukam kolegów
Wojownicy ulicy wożą się na plecach ziomków
Na tej szachownicy się nie liczy kto ma ile pionków
Ale, kurwa, jak gra w to I co ma w sobie
Chuj z prawdą, to epitafium na twoim grobie
Zrobię to tak jak nie zrobił tego nikt
Żeby każdy się bał, że to jest na niego diss
Będę dawał z siebie wszystko, aż nie zostanie mi nic
Mam się prosić o uwagę? No to, kurwa, bitch, please
Chciałeś z buta wjeżdżać? Żebyś w kalendarz nie kopnął
I nie zapomnij mi napisać czyją jestem kopią
Żebym znalazł i zabił, wpadł z kolegami
Nasrał do mordy i spuścił gówno łzami
Sprawy załatwiane twarzą w twarz to już przeszłość
Dzisiaj beefy rozwiązuje się facebook to facebook
Dzieciaki chcą brać przykład, idole chcą brać hajs
A rapgra już przywykła, że każdy chce jej kraść
Ja na przykład pierdolę to, śmieję się w japę światu
Gdy za drobne zabijają się ci męczennicy rapu
Zrzucam bomby na scenę, patrzę jak płonie
Niech wacków cierpienie tu podnieca ogień
Tu masz wszystko na pokaz, nie liczą się teksty
Choć gdy forma chujowa nie da się słuchać treści
To do horrorcore’owców, co plują do majka wiecznie
Gdyby Gordy to usłyszał to by wpadł w anoreksję
Rap ciągle smutny, szuka pocieszenia w klubach
Sto pięćdziesiąt tracków o tym jak kogoś rzuciła dupa
Albo że leje się wóda, dziwki łase na trójkąty
Kreski nie smakują już jak w tysiąc czterysta dziesiątym
Www.słownikrymów.com drogą do sukcesu
Popiątne, poszóstne, szkoda, że bez sensu
Po chuj to komu jak głowa sama kiwa się w rytm
A jak wdupcysz parę kółek to wystarczy ci sam bit
Nie ma co się starać, dobre wersy nie są w cenie
Chyba każdy woli słuchać kogoś głupszego od siebie
Podziemie jebie mainstream, ale to dalej bez sensu
Większość jara się gównem, byle w błyszczącym pudełku
Nie broń się, że to twój gust, że masz prawo, bla bla
Słuchasz tego, bo wszyscy tak robią, taka prawda
Sram na zdanie większości, większość to idioci
Mam farta, nie jestem sam, wkurwienie nas jednoczy
To walka a celem rap, niech każdy wack się poci
Daj majka, a każdy punch wymierzę w nich jak pocisk
Stoję po uszy w bagnie, widzę scenariusze czarne
Cała scena ruszy na mnie, myśli, że zagłuszy prawdę
Za chuj, będę walił bez ściemy, by oniemieli
Zasnęli wkurwieni, gdy im to spali sound systemy
Sam czy z ekipą, jest tutaj paru chłopaków
Którym w twarz byś nie powiedział, że w Krakowie nie ma rapu
Nie ma rapu, nie ma hajsu, nie ma kurwa nic
Tylko smutne pierdolenie położone na bit
Ktoś mnie pyta, czy znam typa, co wydał legalnie CD
Sorry, nie znam, bo nie słucham chujowej muzyki
Na melanżach dla beki leci niejedna znana ksywka
Ktoś kiedyś o tym nawijał – karma to dziwka
Dawno już przestały liczyć się skille na majku
Mam niewyjściową mordę, więc nie podpiszę kontraktu
Wkurwię się jak Vinnie Paz to sam wytwórnię założę
Będę dokładał płyty do półlitrówki Krajowej
Jak Frank Stacks mówię, że rap jest żartem wciąż
Ale tym bardziej lubię go, no bo beki mam nigdy dość
Weź to nastaw sobie, puść blanta w obieg
Niech się banda dowie kto wziął majka w dłonie I płonie
Jak jebany Ghost Rider stos kartek, głos w gardle
Wciąż gaśnie, choć dla mnie to właśnie coś warte
Każdy mój wers jak jebany cios w czaszkę
Bądź w pogardzie, poddaj się, bo zgaśniesz
Mówili mi, że nie mam techniki I flow marne
Doszkolę tych nieudaczników; Coach Carter
Nie mam fajnych refrenów ani głosu jak Kiepura
Czasem brakuje mi tlenu jakbym pił denaturat
Ale wersy robią swoje, kopią po głowie
To szybki kurs jak zrobić tracheotomię
Nie chcą mnie na featy, bo pozjadam im płyty
Ukradnę słuchaczy z łatwością z jaką kradnę bity
Paru typów po nielegalach miało podbijać kraj
Wypłynęli, okazali się słabi; Kimbo Slice
Kiedy słuchałem ich płyt miałem ciary na plecach
Legal tak ich wykastrował, że do teraz nie dowierzam
Jebać poklask mas, pokaż twarz
Udowodnij, że godność masz, choćbyś został sam
A nie tanie pierdolenie jak to źle jest I ciężko
Obchodzi mnie to tyle co tęcza ślepe dziecko
Pierdolę wasze opinie, robię swoje, chłopaku
Śmiało możesz mówić mi Mario Balotelli rapu
Nie mam nic do ukrycia, nic do udowodnienia
Nic do stracenia, ale mam coś do powiedzenia
Więc słuchaj I zamknij mordę jak mówię
Albo odwróć wzrok jak Jagiełło na stówie
Mam dla ciebie numer jeśli teraz jesteś smutny
Gravediggaz „6 Feet Deep”, track ósmy
Sto wersów znów, kończę pierdolić, ziomek
Jeśli któryś cię uraził to znaczy, że był o tobie[Tekst - Rap Genius Polska]
( Eripe )
www.ChordsAZ.com