[Intro]
Nigdy nie przestaje padać
Podają mi dłonie przez dziurę prześcieradła
Wlepione we mnie oczy
Są wlepione we mnie światła
Piszę odę pochmurności, by ją zamknąć w surogatach
Oczy przepasane taśmą
Niedelikatne pasmo porażek
Zahacza jak wieloryb o mój balkon
Chcę być gazem, widzę bramę
Czekali tu na mnie od zawsze
Teraz mogę paść, błagać o litość i jeść kaszę
[Zwrotka 1]
Portret postawiłem złości, brakuje w moim życiu żalu
Mam wiele więcej niż chce nosić - to zeznania forycznego znaku
Słyszę ciągle o byciu zmartwionym od siebie, immanencje powracają falą
Takich rzеczy nie mówi się ludziom na mieście, bo ci zarzucają potеm patos
Wydarzenie to jedynie znak przestankowy odwracający uwagę od drogi
Muszę się nauczyć patrzyć pod stopy, muszę się nauczyć chodzić
Każda pomyłka jest pominiętym omówieniem, którego nie da się zastąpić
Rozwaga daje mylące wrażenie, że odwracamy bieg historii
Którego wektorem są wnioski, to nieprawda, że prawda nie szkodzi
Nie buduje poczucia wartości, ale pomaga w patrzeniu pod nogi
Nic nigdy nie było na tyle poważne, abyśmy poświęcili temu życie
Nic nigdy nie było poważne! Może poza prostowaniem łyżek
[Refren]
Nowa fala spoza prawa jak Jarmusch i Lurie
Żeby dostać brawa nikt nie kazał ci się najpierw lubić
Życie ponad stan przyprawia o zawroty głowy, uwierz
Gdyby móc zachować czas szczęście stałoby się za długie
Nowa fala spoza prawa jak Jarmusch i Lurie
Żeby dostać brawa nikt nie kazał ci się najpierw lubić
Życie ponad stan przyprawia o zawroty głowy, uwierz
Gdyby móc zachować czas szczęście stałoby się za długie
[Zwrotka 2]
Jestem w pół rozdarty w sobie na podmioty
Koherencja we mnie walczy o zachowanie istoty
Palący trotyl fakir, nie myl tego z asymptotą
Słychać strzały, zwierzęta się płoszą
Więc samotny potok płynie dalej
Żyję w białej farbie, żyję w tynku ściany i astrologicznej karmie
Jestem ze wszystkimi, którzy zgubili kompasy
Z kloszardami, złodziejami i niewolnikami maszyn
[Bridge]
Jestem z gromadami wędrujących, prostych i zepsutych
Jeśli będziesz chciał to włożę twoje buty
Jestem z gromadami wędrujących tam, gdzie giną chmury
Możesz widzieć mnie, jak stoję pośród burzy
[Refren]
Nowa fala spoza prawa jak Jarmusch i Lurie
Żeby dostać brawa nikt nie kazał ci się najpierw lubić
Życie ponad stan przyprawia o zawroty głowy, uwierz
Gdyby móc zachować czas szczęście stałoby się za długie
Nowa fala spoza prawa jak Jarmusch i Lurie
Żeby dostać brawa nikt nie kazał ci się najpierw lubić
Życie ponad stan przyprawia o zawroty głowy, uwierz
Gdyby móc zachować czas szczęście stałoby się za długie
Nigdy nie przestaje padać
Podają mi dłonie przez dziurę prześcieradła
Wlepione we mnie oczy
Są wlepione we mnie światła
Piszę odę pochmurności, by ją zamknąć w surogatach
Oczy przepasane taśmą
Niedelikatne pasmo porażek
Zahacza jak wieloryb o mój balkon
Chcę być gazem, widzę bramę
Czekali tu na mnie od zawsze
Teraz mogę paść, błagać o litość i jeść kaszę
[Zwrotka 1]
Portret postawiłem złości, brakuje w moim życiu żalu
Mam wiele więcej niż chce nosić - to zeznania forycznego znaku
Słyszę ciągle o byciu zmartwionym od siebie, immanencje powracają falą
Takich rzеczy nie mówi się ludziom na mieście, bo ci zarzucają potеm patos
Wydarzenie to jedynie znak przestankowy odwracający uwagę od drogi
Muszę się nauczyć patrzyć pod stopy, muszę się nauczyć chodzić
Każda pomyłka jest pominiętym omówieniem, którego nie da się zastąpić
Rozwaga daje mylące wrażenie, że odwracamy bieg historii
Którego wektorem są wnioski, to nieprawda, że prawda nie szkodzi
Nie buduje poczucia wartości, ale pomaga w patrzeniu pod nogi
Nic nigdy nie było na tyle poważne, abyśmy poświęcili temu życie
Nic nigdy nie było poważne! Może poza prostowaniem łyżek
[Refren]
Nowa fala spoza prawa jak Jarmusch i Lurie
Żeby dostać brawa nikt nie kazał ci się najpierw lubić
Życie ponad stan przyprawia o zawroty głowy, uwierz
Gdyby móc zachować czas szczęście stałoby się za długie
Nowa fala spoza prawa jak Jarmusch i Lurie
Żeby dostać brawa nikt nie kazał ci się najpierw lubić
Życie ponad stan przyprawia o zawroty głowy, uwierz
Gdyby móc zachować czas szczęście stałoby się za długie
[Zwrotka 2]
Jestem w pół rozdarty w sobie na podmioty
Koherencja we mnie walczy o zachowanie istoty
Palący trotyl fakir, nie myl tego z asymptotą
Słychać strzały, zwierzęta się płoszą
Więc samotny potok płynie dalej
Żyję w białej farbie, żyję w tynku ściany i astrologicznej karmie
Jestem ze wszystkimi, którzy zgubili kompasy
Z kloszardami, złodziejami i niewolnikami maszyn
[Bridge]
Jestem z gromadami wędrujących, prostych i zepsutych
Jeśli będziesz chciał to włożę twoje buty
Jestem z gromadami wędrujących tam, gdzie giną chmury
Możesz widzieć mnie, jak stoję pośród burzy
[Refren]
Nowa fala spoza prawa jak Jarmusch i Lurie
Żeby dostać brawa nikt nie kazał ci się najpierw lubić
Życie ponad stan przyprawia o zawroty głowy, uwierz
Gdyby móc zachować czas szczęście stałoby się za długie
Nowa fala spoza prawa jak Jarmusch i Lurie
Żeby dostać brawa nikt nie kazał ci się najpierw lubić
Życie ponad stan przyprawia o zawroty głowy, uwierz
Gdyby móc zachować czas szczęście stałoby się za długie
( Koza )
www.ChordsAZ.com