[Intro]
Spośród wszystkich pytań, gdzie możliwości wyboru są tylko dwie
Zawsze najbardziej interesowało mnie pytanie o możliwość znikania lub bycia niewidzialnym
Z moich osobistych obserwacji wynika, że lwia część ludzi wybiera to pierwsze, absolutnie nie doceniając możliwości znikania
Albo po prostu twierdzą, że niewidzialni już być potrafią
A ja?
[Zwrotka 1]
Gdybym umiał latać, wybrałbym się gdzieś daleko
Bo przecież samoloty nie istnieją
Poczułbym się wolny, jak zgubiony klocek LEGO
A w tym kraju coraz częściej wolność znaczy przemoc
I gdybym mógł się unieść, żeby chłonąć niebo
Stałbym się obiektem, który ze strachu zestrzelą, ło
Niewielkie korzyści w porównaniu z ceną, i elo
A znikaniе kryje pasję, tylko pomyśl o ilości fotek nagich lasek
I brak wyścigu z czasеm ze stacji na stację
A na koniec na legalu mógłbyś opierdolić korporację
Potem zabrałbyś na randkę swą sympatię w restauracji, z której wcześniej zajebałeś kasę
Zajebanym autem, zajebany batem, to nie było na poważnie, bo nie kradnę, o
Mimo, że latanie spoko, fajnie, a altruizm nie istnieje, chociaż działa sprawnie
Mam wrażenie, że odjebać można więcej niż się bujać w górze, aż w końcu z niej spadniesz (łooo)
I ten jeden raz ukraść coś z kalibrem 40
I będąc niewidzialnym strzelać do tych skurwysynów, którzy krzywdzą pieski
[Refren]
Mamy wachlarz możliwości w rękach
Dość, by świecić, później spadać i na powrót czekać
Ale ja, ja nie chcę tak żyć
Nigdy jak samotny piorun po trupach do przodu
Ale ja, ja nie chcę tak żyć
[Zwrotka 2]
Bo mam wizje i próbuję ziścić wszystkie
Gdybym latał, to by stały się nierzeczywiste
Stopa, gaz, z naciskiem na kolizję
I chuj, najwyżej sobie zrobię krzywdę
Już nie muszę błyszczeć, bo znalazłem misję
I jedyne co mnie świerzbi po robocie zimne Pilzner
Już nie bawi całonocny bal na brzytwie
I nie obchodzi to, czy ktoś czeka, aż się przytnę, o
I kiedy chcę to znikam, choć się co dzień ścigam
A pikawa pika pik pik pik
Nauczyłem się przelewać, ale mordo nie jest źle, jest na styk, też trzeba żyć
Włączam invisible mode, potem pojawię się chuj wie skąd
I odprężony przez to bycie offline, będę gotów, by cię słuchać all night
Kiedy nadejdzie świt i słońce jak wilk zerwie się ze smyczy
Będę ja i ty, i cały świat czekał na nasze wybryki
Wśród beztroskich chwil, sprawdzając newsy katastrof lotniczych
Nas nie trafią nigdy
Bo to nas nie dotyczy
[Refren]
Mamy wachlarz możliwości w rękach
Dość, by świecić, później spadać i na powrót czekać
Ale ja, ja nie chcę tak żyć
Nigdy jak samotny piorun po trupach do przodu
Ale ja, ja nie chcę tak żyć
[Outro x2]
Chcę umieć znikać, by móc patrzeć jak tęsknisz
By sprawdzić, czy niepodzielni są tacy ludzie jak my
Chcę umieć znikać, bo chcę patrzeć bez przerwy
Chcę widzieć jak jest beze mnie i kto to naprawdę ty
Spośród wszystkich pytań, gdzie możliwości wyboru są tylko dwie
Zawsze najbardziej interesowało mnie pytanie o możliwość znikania lub bycia niewidzialnym
Z moich osobistych obserwacji wynika, że lwia część ludzi wybiera to pierwsze, absolutnie nie doceniając możliwości znikania
Albo po prostu twierdzą, że niewidzialni już być potrafią
A ja?
[Zwrotka 1]
Gdybym umiał latać, wybrałbym się gdzieś daleko
Bo przecież samoloty nie istnieją
Poczułbym się wolny, jak zgubiony klocek LEGO
A w tym kraju coraz częściej wolność znaczy przemoc
I gdybym mógł się unieść, żeby chłonąć niebo
Stałbym się obiektem, który ze strachu zestrzelą, ło
Niewielkie korzyści w porównaniu z ceną, i elo
A znikaniе kryje pasję, tylko pomyśl o ilości fotek nagich lasek
I brak wyścigu z czasеm ze stacji na stację
A na koniec na legalu mógłbyś opierdolić korporację
Potem zabrałbyś na randkę swą sympatię w restauracji, z której wcześniej zajebałeś kasę
Zajebanym autem, zajebany batem, to nie było na poważnie, bo nie kradnę, o
Mimo, że latanie spoko, fajnie, a altruizm nie istnieje, chociaż działa sprawnie
Mam wrażenie, że odjebać można więcej niż się bujać w górze, aż w końcu z niej spadniesz (łooo)
I ten jeden raz ukraść coś z kalibrem 40
I będąc niewidzialnym strzelać do tych skurwysynów, którzy krzywdzą pieski
[Refren]
Mamy wachlarz możliwości w rękach
Dość, by świecić, później spadać i na powrót czekać
Ale ja, ja nie chcę tak żyć
Nigdy jak samotny piorun po trupach do przodu
Ale ja, ja nie chcę tak żyć
[Zwrotka 2]
Bo mam wizje i próbuję ziścić wszystkie
Gdybym latał, to by stały się nierzeczywiste
Stopa, gaz, z naciskiem na kolizję
I chuj, najwyżej sobie zrobię krzywdę
Już nie muszę błyszczeć, bo znalazłem misję
I jedyne co mnie świerzbi po robocie zimne Pilzner
Już nie bawi całonocny bal na brzytwie
I nie obchodzi to, czy ktoś czeka, aż się przytnę, o
I kiedy chcę to znikam, choć się co dzień ścigam
A pikawa pika pik pik pik
Nauczyłem się przelewać, ale mordo nie jest źle, jest na styk, też trzeba żyć
Włączam invisible mode, potem pojawię się chuj wie skąd
I odprężony przez to bycie offline, będę gotów, by cię słuchać all night
Kiedy nadejdzie świt i słońce jak wilk zerwie się ze smyczy
Będę ja i ty, i cały świat czekał na nasze wybryki
Wśród beztroskich chwil, sprawdzając newsy katastrof lotniczych
Nas nie trafią nigdy
Bo to nas nie dotyczy
[Refren]
Mamy wachlarz możliwości w rękach
Dość, by świecić, później spadać i na powrót czekać
Ale ja, ja nie chcę tak żyć
Nigdy jak samotny piorun po trupach do przodu
Ale ja, ja nie chcę tak żyć
[Outro x2]
Chcę umieć znikać, by móc patrzeć jak tęsknisz
By sprawdzić, czy niepodzielni są tacy ludzie jak my
Chcę umieć znikać, bo chcę patrzeć bez przerwy
Chcę widzieć jak jest beze mnie i kto to naprawdę ty
( BOGDANO BANANI DELUXE )
www.ChordsAZ.com